Nawiedzony Marcin ponownie nawiedza i zostawia po sobie ślady. Oczywiście jako mądry król szanuje zasady, niepodzielnie dzieli i rządzi, a ślady jakie pozostawia to nie jest trampek w gębie tylko słodycz i uwielbienie. Wielcy wspinania powinni się od niego uczyć i brać przykład. Nie parcie na szkło tylko przyblok i kompresja godna prasy hydraulicznej....
\
Wreszcie doczekaliśmy się drobnej odsłony perforMęskich 40-latków w Rocklands.
Co prawda to takie bardziej monodram ale mamy nadzieje że to jedynie entree przed czymś znacznie większym.....ślinka cieknie...
Miała być relacja, foty, echy i achy,a tu co? Lacha! Czterdziesto letnia młodzież wbiła po całości.
Jest co prawda jakaś taka rodem z MTV zajaweczka i niby muzyczka jest, chłopy napięte, fikają koziołki ale chociaż kruciuni komentarz a la Steve Blame byłby na miejscu.
Parcie na szkło dzisiejszej młodzieży nie jest właściwie niczym nowym. Od wieków zarośnięci panowie chcieli zaimponować zarośniętym paniom ilością zebranego paliwa grzewczego dla ich jaskiniowego penthousa, zębami krokodyla na piersi lub modern artem na ścianach skalnego livingrumu. Jednakże forma lanserki jaką przybrała dzisiejsza autopromocja przybrała niewyobrażalnych rozmiarów. Naga dzieciarnia, nie wspinający się influenserzy wspinania, instruktorzy na yotubie...nie zliczona ilość kompleksów na bazarze próżności. Cóż, interaktywna ewolucja zmieniła nas z krwiożerczych bestii w ulizanych gogusiów w rurkowatych spodenkach dbających o wszystko co powiedzą lub napiszą o nas inni. Na szczęście są jeszcze lanserzy którzy są przynajmniej stosunkowo mocni.....ale to możecie ocenić sami po oglądnięciu nowego lokalnego videoklipu....
Historia zatoczyła koło. Najpierwej jako młody chłopiec z wypiekami na twarzy oglądałem filmy Bulderhead, które podlane mocną muzą, rurką i pifkiem, smakowały jak zimne mleko ukradzione na stacji w Dijon po 24h bez niczego do picia, podczas tripu do Ceuse w roku pańskim bodajże 2001. Później fascynacja zmieniła swą formę w nieco bardziej 'animozowatą' formę uwielbienia ale nieuchwytne Buldergłówki i legendy niczym te o Fugazi, opowiadane przez lokalnych bardów np Mikosa, pozostawiły trwały ślad 'niczym sanek płoza'.Teraz znowu czarują.... i dodają motywacji....
Szykujta kawczan bezpieczeństwa i magdalenkę...(Binek ty połóweczkę)
Fraza ta, mocno towarzyszyła mi przed większością imprez w których dane mi było uczestniczyć za młodu. Fobię tą zdołałem zwalczyć, co zaowocowało później wieloma gawędami przy ogniskach alPENIStycznych, wprowadzając słuchaczy w osłupienie, a narratora w mocno melancholijny stan oraz lekkie drżenie rączek...zupełnie jak filmik poniżej....