Zapewne każdy oglądał serie filmików z treningowego tripu niejakiego silnorękiego Adasia z Brna po Tokyo i okolicach... Trzy treningi dziennie, regeneracja, fizjoterapeuci, treningi uzupełniające, a w resty starty w międzynarodowych zawodach - tak wyglądają treningi najlepszych. Pewnie i my w głowie mamy podobnie poukładany priorytety treningowe, pewno o ciut mniejszej intensywności, ale każdy daje z siebie ile tylko może, bo tak nas wychowano, bo tak piszą w internetach i mądrych książkach... Bull Shit!!!! Chyba powinienem z tym pójść do programu MythBusters :D Siedziałem tydzień czasu na szkoleniu w Nowym Sączu, a jak to na szkoleniach szczególnie służbowych bywa, napoje wyskokowe pozwalają rozładować codzienny stres i przepracowanie :) i tak dzień w dzień... Oszukując własne sumienia chodziłem na pół godziny na siłownie po czym jadłem pyszną dietetyczną kiełbasę na kolacje z majonezem i keczupem. Zaprawiony po kursie jadę na kawalerskie brata, gdzie również nie wypadało odmawiać %%% z okazji "pożegnania brata" :D Budzę się dwa dni później i wracam do rzeczywistości bardzo powoli. Pierwszy wyjazd w skały, cel Szklarska Poręba i dobrze znany daszek z wszechpanującym mylem pod skałką. Temperatura 17stopni nie zachęca, w głowie wyrzuty, że zamiast trenować jeszcze ciężej balowałem za dużo, a więc oczekiwania żadne. Tym bardziej po pierwszej godzinie gdzie ledwo co porobiłem pojedyńcze ruchy! Oddaje ostatnią próbę, zanim się wkur*** do końca, rzucę workiem z magnezją i zacznę się pakować do auta i niechcący pada Czech Star :)
Pierwsza myśl - super, zadowolony, szczęśliwy bo bulder fynf szterne!!! Ale po chwili analizuje ostatnie dwa tygodnie wstecz. Samo nasuwa się pytanie czy warto się zajeżdżać, trenować, dowieszać sobie coraz to większy ciężar? Robić coraz więcej ruchów na kampusie i zmniejszać listewki? :D :D :D Może po prostu wystarczy trochę luzu w głowie...
Na tym właśnie polega piękno tego sportu... Totalna nieprzewidywalność i brak schematów. Czasem warun sztos, czujesz się się turbo silny, wyspany, nakampusowany, a upokaża Cię już rozgrzewka :) Natomiast czasem jedziesz nic nie oczekując w kijowy warun i z kiepską dyspozycją, a robisz życióweczkę :D
Jak to mówił Śp.Janusz Wójcik "Kiełbasy do góry i golimy frajerów” ;-)
OdpowiedzUsuń