niedziela, 29 marca 2020

Pipe Dream

Oto mamy kolejny produkt audio-wizualny od L.C.S. Akademia Filmowa Lokalnych Wieśmaków przed komisyjnym oglądaniem poinformowana została, że dzieło owe jest 'bengerem.' No i tu konsternacja sięgnęła zenitu, gdyż nieznajomość młodzieńczej nomenklatury, a i kontekst w jakim określenie zostało użyte przypomina nie kultowe Headbangers Ball, a bardziej niemiecki film z nagimi panami z wąsem w roli głównej. Cóż, kulturowo-lingwistyczne rozkminki zostawmy komuś o większym intelektualnie polu manewru. Zatem do 'dzieła':


  • Obsada - doborowa. W końcu niżej tu podpisany słynny kryty Tomasz Rączek w skład jej wchodzi.
  • Oprawa muzyczna - początek dobry, trąca wczesnym Boulderhead, ociekającym brudem i szorstkością. Końcówa bez zmian Gimrap gorszy niż muza na dożynkach u moich teściów.Za to są krzyki, stęki, bluzgi, durne gadki o cyfrze i dziadkowskim bólu istnienia.
  • Obraz - jest motyw podróży lub prodakt plejsment od PKP, jest mech. To chyba o tym, że za kilka sezonów i tak wszystko zarośnie. Jest pomnik lokalnej przyrody, jest laurka dla miejsca w którym przyszło nam żyć. Jest łabędź, którego symbolika jest bliżej nieokreślona. Może chodzi o wolność, może o to, że za dobrze mnie karmią albo po prostu brak było orła białego...
  • Wizjonerstwo nowych problemów  - obroniłoby obsadę Ekipy z Warszawy z muzyką z mojego wesela na świetlicy w Pi Di na tle Katarskiej pustyni. Po prostu niesamowita jakość ruchu, trudności oraz finezji jak i natężenie trudnych rzeczy w jednym miejscu. To jest przyszłość lokalnej zabawy w granicie. Pełen szacunek ludzi ulicy Kubuś.  
Drodzy oglądacze film jest zlepkiem spinaczek z różnego okresu - nie podczas Pandemonium.
Odradzamy wspinania się na zewnętrznej.....szczerze nawet gdyby nie było wirusa bo chcemy mieć las tylko dla siebie....

2 komentarze: