40+ ciągle budzą respekt
czwartek, 18 czerwca 2020
wtorek, 16 czerwca 2020
sobota, 13 czerwca 2020
TYLKO NIE MÓW NIKOMU
Z natury jestem szorstki i zimny, mało kto jakkolwiek mnie doceniał odkąd tu jestem. Trochę nieśmiały, wstydliwy i ciągle niewidoczny, taki już mój los, myślałem.
Aż zjawił się ON. Zatrzymał się przy mnie dłużej niż zazwyczaj ktokolwiek się zatrzymywał, o ile w ogóle tacy się zdarzali, nie pamiętam. On patrzył na mnie tak jak nie patrzył nikt, z uwagą i rosnącym z każdą chwilą fascynacją. Tak przynajmniej mi się wydawało, bo nie jestem w kwestii emocji ekspertem.
Patrzył na mnie i nie wypowiedział ani słowa. W pewnym momencie podszedł i mnie dotknął, a dotknął tak jak nikt nie dotykał, delikatnie i czule.
Po chwili odszedł, jednak następnego dnia wrócił, dotykał jeszcze częściej, mocniej, raz za razem. Dni mijały a on przyjeżdżał, co drugi, co trzeci dzień, czasem był ze mną chwilę, czasem potrafił spędzić ze mną większość dnia. Czułem, że zna mnie już tak dobrze, jak nikt mnie nigdy nie poznał, nawet jak ja sam siebie nie poznałem. Każda wypukłość moja i wklęsłość, każdą dziurkę, każdy zakamarek. Mówił mi: ,,nie powiem o tobie nikomu".Krzyczałem w myślach: nie mów, nie mów, będę tylko twój!
Aż nagle przestał przyjeżdżać, gdy wydawało mi się, że to będzie trwać wiecznie, gdy każdy przyjazd kończył jego radością, szczęściem, choć okupionym trudem, szybkim oddechem, potem...
On zniknął, ale nagle zaczęli pojawiać się inni, więcej i więcej. Skąd o mnie wiedzieli? Powiedział! Podzielił się z kimś tym co było tylko nasze, a ten ktoś z następnym i następnym. Przychodzili grupami, mniejszymi, większymi. Czasem wszyscy chcieli naraz, innym razem karnie czekali na swoją kolej, żeby mnie spróbować. Nikt z nich nie dbał o mnie już tak jak ON, zawsze zostawiali po sobie o dużo za dużo swoich białych śladów na mnie, a ja zawstydzony czekałem z nadzieją tylko na deszcz, który zmyje ze mnie ten wstyd, który w mnie się znów pojawił. Jednego dnia zwróciłem uwagę na leżącą na trawie zmiętą gazetę przyniesioną przez jednego z grona szeroko mnie odwiedzających. Na okładce, pośród starych drzew stoję JA. Nagi a na moich plecach jakiś kolorowy fircyk wykonuje swój taniec. Upokorzenie, złość, bezsilność. Miałeś NIE MÓWIĆ NIKOMU!!!
O MNIE!!! Piaskowcowym głazie w górskim lesie....
Aż zjawił się ON. Zatrzymał się przy mnie dłużej niż zazwyczaj ktokolwiek się zatrzymywał, o ile w ogóle tacy się zdarzali, nie pamiętam. On patrzył na mnie tak jak nie patrzył nikt, z uwagą i rosnącym z każdą chwilą fascynacją. Tak przynajmniej mi się wydawało, bo nie jestem w kwestii emocji ekspertem.
Patrzył na mnie i nie wypowiedział ani słowa. W pewnym momencie podszedł i mnie dotknął, a dotknął tak jak nikt nie dotykał, delikatnie i czule.
Po chwili odszedł, jednak następnego dnia wrócił, dotykał jeszcze częściej, mocniej, raz za razem. Dni mijały a on przyjeżdżał, co drugi, co trzeci dzień, czasem był ze mną chwilę, czasem potrafił spędzić ze mną większość dnia. Czułem, że zna mnie już tak dobrze, jak nikt mnie nigdy nie poznał, nawet jak ja sam siebie nie poznałem. Każda wypukłość moja i wklęsłość, każdą dziurkę, każdy zakamarek. Mówił mi: ,,nie powiem o tobie nikomu".Krzyczałem w myślach: nie mów, nie mów, będę tylko twój!
Aż nagle przestał przyjeżdżać, gdy wydawało mi się, że to będzie trwać wiecznie, gdy każdy przyjazd kończył jego radością, szczęściem, choć okupionym trudem, szybkim oddechem, potem...
On zniknął, ale nagle zaczęli pojawiać się inni, więcej i więcej. Skąd o mnie wiedzieli? Powiedział! Podzielił się z kimś tym co było tylko nasze, a ten ktoś z następnym i następnym. Przychodzili grupami, mniejszymi, większymi. Czasem wszyscy chcieli naraz, innym razem karnie czekali na swoją kolej, żeby mnie spróbować. Nikt z nich nie dbał o mnie już tak jak ON, zawsze zostawiali po sobie o dużo za dużo swoich białych śladów na mnie, a ja zawstydzony czekałem z nadzieją tylko na deszcz, który zmyje ze mnie ten wstyd, który w mnie się znów pojawił. Jednego dnia zwróciłem uwagę na leżącą na trawie zmiętą gazetę przyniesioną przez jednego z grona szeroko mnie odwiedzających. Na okładce, pośród starych drzew stoję JA. Nagi a na moich plecach jakiś kolorowy fircyk wykonuje swój taniec. Upokorzenie, złość, bezsilność. Miałeś NIE MÓWIĆ NIKOMU!!!
O MNIE!!! Piaskowcowym głazie w górskim lesie....
Subskrybuj:
Posty (Atom)