Dobra. Sobotni poranek. Mały nie schodzi z rąk. Córa jojczy kiedy choinka. Przywożę choinkę - nie taka. Żona przywozi choinkę. Klapa zabezpieczona ulubioną smyczą do kluczy. Samochód udupcony po pachy. Igły, żywica. Stwierdzam że choinka krzywa jak.....uj. Ona stwierdza że żywa, że musiała za nią prawie zrobić lasera dlatego mam być wdzięczny. Choinka zjebana, krzywa, doniczka się rozpukła, młody się zesrał i walną banią w kant stołu-drze paszcze. Córa nieustannie pyta 'kiedy zawieszamy bombki'. Wybucham....drę się. Choinka się wydupca.....On wychodzi i trzaska drzwiami. ...
Na szczęście niektórzy mają gorzej....nawet ci najmocniejsi..o tym traktuje blog srog. Nie oglądam ich. Za długie, pierdolenie jakie to wszystko we wspinaniu dramatyczne....ale ten mi poprawił humor.
To dla ciebie młody. Niech zamulanie milej płynie...MIĘSO 4:16
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz