Jest ku temu wiele powodów.
Jakie?
Primo
Nie mogę jeździć sam – brak wystarczających bodźców
motywujących, w końcu nie wspinam się dla siebie…
Secundo
Nie mogę jeździć po
pracy – trzeba rzucić prace.
Tertio
Nie było świadków, reporterów, filmowców, fotografów – jak
to bez filmu na vimeo, wpisu na blogu… to po co?Sława, sława...
Quatro
Nie ma warunku – jak
już nie ma śniegu to może i wilgotność też zniknie co?
Quinto
Jestem za silny, tak na prawdę to nie chce mi się zrobić
tego bald/drogi, zawsze mogę Ją zrobić, ale na razie mi się nie chce…
Tak na serio teraz nie będzie tak lukierkowo-cukierkowo jak
zawsze, to taka piękna ciemna strona wspinania.
Weź ilość „kurw” jakie rzucasz podczas prób, dodaj czas
spędzony wśród pół nagich facetów gadających o jakiś „mierzejkach”, zsumuj
ilość kontuzji w ostatnich 2 latach. Okraś to ilością przejechanych kilometrów,
tylko po to aby wspiąć się na jebany kamyk… dorzuć do tego czas w jakim myślisz
o wspinaniu jak się nie wspinasz . Aaa jeszcze zawsze nazywają Cie alpinistą, nooo
nie!
To nasz piękny sport. Wasza, nasza, moja pasja, pasja życia hehhe
Ale mimo wszystko gonie tego pierdolonego króliczka**.
I kiedyś go dorwę i zamorduje. Tak wierze w to.
Właśnie tak można zostać „Królem Lasu”…cdn
*wczoraj/w ostatni czwartek/w grudniu dalej wymieniać?
** tu konkretnie chodzi o Katharsis
tej nie pierdol! co ja mam powiedzieć??????
OdpowiedzUsuńNie dość, że alpinista to i poeta. Ajlajkit.
OdpowiedzUsuńluz w sercu wariat- uwierz ze zrobisz i samo przyjdzie !! anglosasi czesto powiadaja : free your mind! proste choc nie prostackie :))
OdpowiedzUsuńNie no tekst to żart z samego siebie, i lekkie wylanie frustracja heh
OdpowiedzUsuńKocham alpinizm niskopienny ;-)